Pięć głównych błędów kierowcy podczas jazdy w deszczu Tego lata pogoda nie dopisała. Lipiec – najcieplejszy miesiąc sezonu – okazał się chłodny i deszczowy, w wyniku czego znacznie wzrosła liczba wypadków drogowych. Co się stało? Czy kierowcy naprawdę zrelaksowali się w ciągu ostatnich miesięcy i całkowicie stracili umiejętności prowadzenia pojazdu przy złej pogodzie? Okazuje się, że nadszedł czas, aby przypomnieć sobie elementarne błędy, które prowadzą do poważnych problemów. Z powodu chłodnego lata wielu kierowców wyłącza systemy klimatyzacji w swoich samochodach, aby zaoszczędzić pieniądze. I jest to całkiem zrozumiałe - na zewnątrz jest zimno, dlatego nie ma potrzeby dodatkowego chłodzenia auta. Ale jest jedno zastrzeżenie. Nie oszczędzaj na chłodzeniu Klimatyzacja lub układ klimatyzacji mają za zadanie nie tylko utrzymać komfortową temperaturę wewnątrz samochodu w czasie upałów lub chłodów, ale także „osuszać powietrze”. W czasie, gdy pogoda deszczowo, widoczność jest już znacznie ograniczona, więc również szyba w samochodzie z wyłączonym układem chłodzenia będzie się aktywnie pocić od zwiększonego stężenia wilgoci. W takim przypadku profesjonaliści od razu pamiętają o klimatyzatorze. Ale kierowcy z niewielkim doświadczeniem (zanim pamiętają przyczyny takich problemów) mogą dostać się do wypadku. Dlatego wyrób sobie nawyk korzystania z klimatyzacji w sezonie zimowym i podczas deszczowej pogody. Po prostu dodaj trochę ciepła, ale nie wyłączaj samego urządzenia chłodzącego. Możesz także „chodzić” po wewnętrznej stronie okien za pomocą specjalnej mieszanki zapobiegającej parowaniu. Lub po prostu opuść szklankę. Nie wchodź na pedał przyspieszenia Czas letni, niezależnie od tego, jaki może być, prowadzi do relaksu kierowców. Niektórzy z nich naiwnie wierzą, że droga wiele wybacza. Cóż, jest w tym trochę prawdy. Nie dotyczy to jednak mokrych nawierzchni asfaltowych. Dlatego podczas jazdy w deszczową pogodę po ulicach miast lub na autostradzie radzimy zmniejszyć ograniczenie prędkości. Nie nadużywaj też energicznej jazdy i hamowania. Nawet jeśli masz doskonałe opony letnie lub opcję całoroczną, wcale nie neguje to faktu, że kontakt opony z mokrą drogą jest znacznie gorszy niż z suchą. Radzimy zwiększyć odległość do poprzedzającego samochodu. W końcu, gdy jedziesz tyłem do tyłu, w razie niebezpieczeństwa nie będziesz mieć wystarczającej drogi hamowania. Problematyczne kałuże Po prostu fajnie się je prowadzi, ale podążanie za nimi w samochodzie może być bardzo ryzykowne. I są ku temu dobre powody. Po pierwsze, w przypadku jakichkolwiek opon (niezależnie od tego, jak drogie są), gdy wpadają z dużą prędkością do dziury z wodą, pojawia się czynnik aquaplaningu. Mówiąc najprościej, woda pomiędzy kołami a nawierzchnią nie nadąża za rowkami odwadniającymi znajdującymi się wewnątrz bieżnika, przez co opona traci pewny kontakt z torem i staje się niekontrolowana. Ponadto podczas przejeżdżania przez kałuże duża ilość płynu pokrywa zespoły hamulcowe, a te chwilowo przestają działać. Innymi słowy, aby zatrzymać samochód, będziesz musiał kilka razy nacisnąć pedał hamulca, aby woda z hamulców wyparowała. A to bezcenny czas. I znowu o oponach Gdy opony są świeże, to przy złej pogodzie (przy odpowiedniej prędkości) skutecznie eliminują nadmiar płynu, błyskawicznie usuwając je z miejsca styku bieżnika z drogą. Jednak gdy opona jest bardzo zużyta i ma minimalną głębokość bieżnika, to taka guma nie jest już bezpieczna. I nie trzeba mówić o smutnych skutkach, do których może doprowadzić opracowany wzór bieżnika. Ostrożnie, piesi Aby nie zmoknąć w deszczową pogodę, piesi korzystają z różnych opcji ochrony: parasoli, płaszczy przeciwdeszczowych, toreb. A przy tym wszystkim zaczynają się bardzo spieszyć. Dlatego jeżdżąc po ulicach miast, kierowcy muszą brać pod uwagę te okoliczności. Powodem jest to, że wszystkie te parasole, kaptury i bieganie zmniejszają czujność i pole widzenia samych przechodniów. W efekcie piesi niespodziewanie „wylatują” na jezdnię, stwarzając realne zagrożenie nie tylko dla siebie, ale także dla innych użytkowników drogi.